- Tato, zapłaciłeś już za obóz - głos Starszego Brata dogonił mnie w drodze do łazienki.
- Nie, jeszcze nie, ale dziś zapłacę. Mam nadzieję, że nie jest za
późno, w końcu wyjazd jutro rano - odpowiedź była pospieszna i z pozoru
od niechcenia by ukryć wyrzuty sumienia bo przecież powinienem zapłacić
za koszykarski obóz co najmniej miesiąc temu.
- To dobrze, bo ja nigdzie nie jadę.
Słucham?
że co? proszę? ale? dlaczego? jak? co powiedziałeś? chyba źle
usłyszałem? możesz powtórzyć? - to zaskakujące, ile pytań mieści się w
jednej sekundzie?
Nie możesz mi tego zrobić Synu. Planowałem to przecież od dawna......
......Bo kiedy Starszy Brat jedzie na obóz koszykarski ja
zacieram ręce. W domu będzie o połowę ciszej, racje żywnościowe nie
będą znikały tak szybko, zluzuje się kolejka do łazienki, odpocznie
pies, a Pingwiny z Madagaskaru wezmą urlop. Mnie też czeka zmiana i nie
mogę się jej doczekać. Bo taki wyjazd to w moim, tatowym życiu mała
rewolucja. Przez
najbliższe 10 dni nie będę ciągany po boiskach B klasy żeby zagrać mecz
z drużyną wyrostków ośmieszającą mnie przy każdej okazji. Zamiast tego
raz i drugi rozsiądę się wygodnie na sofie w otoczeniu miseczek ze
"zdrową żywnością" by mecze oglądać w absolutnej ciszy i pełnej,
zawodowej koncentracji.
Będę
mógł wyłączyć wewnętrzny radar i zestaw oczu działających dookoła
głowy. Ta stara jak świat technologia pomaga zapobiegać planowanym na
każdy dzień tygodnia i każdą porę pojedynkom o mistrzowskie pasy
wszystkich bokserskich federacji bez ograniczeń wiekowych i wagowych z
udziałem zawsze tych samych pretendentów - Starszego Brata i Brzdąca.
10
pełnych dni w których będę mógł przekląć pod nosem bez konsekwencji i
jeść lody bez wyrzutów sumienia i wzroku, który pyta - "Tato, ile ty
sobie nałożyłeś?". Czeka mnie nie jedna, ale za to jednoosobowa,
powtarzam JEDNOOSOBOWA wyprawa na rolki albo rower bez oglądania się za
siebie i bez kontroli prędkości. Hurra!!!
Nie
wypada mi się cieszyć, prawda? Nie wypada celebrować wolności od
dzieci, od ich towarzystwa i niekończących się pytań. Nie można przyznać
się do zmęczenia, znużenia a nawet wyczerpania emocjonalnego i
fizycznego. No dobrze, przyznać się może, ale tylko wewnętrzny głos.
Broń Boże powiedzieć o tym głośno bo przecież dojrzały, odpowiedzialny i
co najważniejsze kochający ojciec tak myśleć nie powinien. Powinienem
drżeć ze strachu bo pierworodny wyjeżdża i biadolić na lewo i prawo jak
bardzo mu z tego powodu smutno.
A ja mam inaczej i szukam w sobie
rozgrzeszenia. Bo kiedy mam ładować baterie jeśli nie teraz, kiedy mam
szansę na to by spojrzeć na Starszego Brata - Mojego Syna z tak wielkiej
odległości, że prawie go nie widać, i prawie go nie słychać i zdać
sobie sprawę, że kocham go nad życie. Kiedy jak nie teraz zdam sobie
sprawę, że jego nieistnienie byłoby nie do zniesienia niczym ból
fantomowy. Kiedy
bym zatęsknił za uściskiem dłoni, głupim żartem i dziecięcym śmiechem ?
A Brzdąc? On też skorzysta na nieobecności Starszego Brata. Będzie miał
tylko dla siebie całego psa, cały salon i piaskownicę. Zmonopolizuje
wieczorne czytanie i poranne przytulanie. Będzie wytyczał szlaki
rowerowe i posiądzie na własność telewizyjnego pilota. Będzie jak w
raju......
No
i dziś rano wyjechał. Nawet się nie zawahał. Spotkał kolegę, razem
usiedli, wymienili się uśmiechami, słodyczami i wrażeniami. Przed nim
dziesięć dni bez głosu ojca namawiającego do spania, odmawiającego
futbolu, przebąkującego o szkole, zakazującego dokładki lodów,
zmęczonego, zniecierpliwionegom i trochę zbyt wymagającego. Mam
nadzieję, że się za nim stęskni bo on już tęsnkni.
I idzie na rower. :)
Hahaha rozbawił mnie ten post i nasunęła się refleksja - a co jak starszy brat to przeczyta i pryśnie czar rezolutnego ojca?;) pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak szybko nie przeczyta :) :) :), ale niebezpieczeństwo rzeczywiście istnieje. Miłego odpoczynku!!!!
Usuń