Potok swobodnych myśli i zaproszenie do rozmowy. Trochę na wesoło, trochę na poważnie, ale przede wszystkim szczerze. O wielkich sprawach Małych Ludzi z męskiego, a dokładniej tatowego punktu widzenia.

piątek, 2 września 2016

Nowe otwarcie.

Starszy Brat zmienił szkołę. Nie wiem jak będzie mu się kojarzyła ta, w której spędził cztery lata ani w jakich kolorach będzie przywoływał we wspomnieniach twarze swoich kolegów i koleżanek. Nie umiem także powiedzieć czy kiedy zerknie za kilka lat na stare zdjęcia,  starej klasy będzie go brało na wzruszenie j smutek czy też wzruszy ramionami dając do zrozumienia, że zamkniętych drzwi otwierać już nie warto.

Wiem jedynie, że bardzo tę zmianę przeżywał. Z jednej strony nie mógł się doczekać,  z drugiej obawiał się jej. Dzieciecy strach zakradał się najczęściej do łóżka, układał wygodnie na poduszce i spoglądając śmiało prosto w oczy Starszego Brata uśmiechał złośliwie.

Bezczelny zuchwalec.

Kiedy tylko wyczuwałem jego obecność wiedziałem,  że muszę działać. Najczęściej zrzucałem go z umoszczonego posłania używając całej siły, albo zakrywałem mu łeb kołdrą żeby nie mógł nie tylko świdrować wzrokiem, ale nawet wziąć głębszego oddechu.
Jednocześnie budowałem Starszego Brata uniwersalnymi  mądrościami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie.

- Wiesz Synku, nie wszyscy pewnie będą od początku twoimi kolegami.  W pierwszym dniu, czy nawet tygodniu może być trudno, ale od początku zależy najwięcej.  Liczy się pierwsze wrażenie. Wiesz co trzeba zrobić od razu? - rzuciłem pytające spojrzenie wiedząc doskonale, że nie musiał odpowiadać bo i tak zamierzałem mu powiedzieć.

- Najlepiej podać rękę i się przedstawić. A potem no wiesz, słuchać więcej niż mówić.  Ale nie być też przesadnie wycofanym. Ważne jest nastawienie. To może być naprawdę fajna klasa.

I chyba to łyknął. Oczy mu z wolna łagodniały, rozpromienił się, może nawet nieco rozmarzył. Miałem wrażenie,  że chłopięca wyobraźnia podsunęła mu jakiś miły obrazek z nim w roli głównej a nowymi kolegami w tle.

Rano szkoła. Pierwszy dzień. Zgiełk, hałas, tłum, zamieszanie. Duszno, nerwowo i niespokojnie. Życzenia najlepszych wyników na świecie, które adresatom jednym uchem wpadały drugim wypadały.

Potem droga do nowej klasy wśród nowych ścian i nieznanych korytarzy. Błądzimy, ale w końcu trafiamy we właściwe miejsce. Na Starszym Bracie skupia się wzrok dwudziestu par oczu. Czuję go mocniej niż on. Siłą woli pragnę mu przekazać energię niezbędna do zmierzenia się z tym ciężarem.

- Początek jest najważniejszy. Pamiętaj,  wyciągnij rękę i się przywitaj - powtarzam w myślach chcąc by usłyszał mój niesłyszalny głos i kieruję się jednocześnie w narożnik wielkiej sali.

Mijam bez jednego słowa i spojrzenia rząd rodziców by po chwili wcisnąć się w zimny kąt.

Uff, jak bezpiecznie. Tu mnie nikt nie zauważy,  rzucać się w oczy nie będę. Trzeba tylko po cichutku, nie wadząc nikomu dotrwać do końca.

Tu, między ścianami obowiązują przecież inne zasady. W świecie dorosłych trzeba zachować się jak dorosły a nie jak dziecko. Tu się tylko daje dobre rady samemu z nich nie korzystając.

Prawda?
Guzik prawda.
Kompromitacja raczej.

Ale opór zbyt mocny. Obawa, wstyd, nieśmiałość zjadały od środka nawet mnie, starego konia. Nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. Wujek Dobra Rada. 

24 godziny później,  gdy wiozłem Starszego Brata z plecakiem, drugim śniadaniem i strachem uwieszonym na szyi siedziałem już cicho. I choć widziałem jego rozbiegany wzrok i plączące się ze  sobą palce stać mnie było tylko na "Będzie dobrze".

W szatni nowy Kolega podał mu rękę i się przedstawił. Jednym uśmiechem zrobił więcej niż ja tysiącem słów. Potem poszli na pierwsze zajęcia. Odprowadzałem ich wzrokiem. Gdy już mieli zniknąć za rogiem Starszy Brat popatrzył na mnie.

Jego spojrzenie wdarło się we mnie jak currara. Była w nim niepewność i lęk. Niewypowiedziana,  albo nawet nie uświadomiona prośba o pomoc.

Chciałem skoczyć za nim a potem pchać przed siebie. Albo zamienić się miejscami. Albo zabrać na chwilę. Albo...zrobić cokolwiek.

Ale nic nie zrobię.  Przynajmniej na razie. On wie co ma robić.  Lepiej ode mnie.