Potok swobodnych myśli i zaproszenie do rozmowy. Trochę na wesoło, trochę na poważnie, ale przede wszystkim szczerze. O wielkich sprawach Małych Ludzi z męskiego, a dokładniej tatowego punktu widzenia.

poniedziałek, 6 lutego 2017

Szelki


Są takie słowa na które reaguje wysypką. Od razu mam czerwone uszy, spocone ręce, gęsią skórkę, sucho w ustach, język w kołek, sztywne palce i wielkie oczy.

Trafia szlag, dopada gorączka. wymiotować się chce, odechciewa wszystkiego. Bunt, sprzeciw, stanowcze NIE.

Całkiem niedawno takim alergenem była życiowa mądrość przekazywana z pokolenia na pokolenie zamykająca się w krótkim, prostym  zdaniu: „Małe dzieci – mały problem, duże dzieci – duży problem”  

Czytelne, przekonujące, prawdziwe – mówił nie jeden mędrzec.
Idiotyzmy, bzdety, pierdoły, głupoty – mówiłem ja.

Dziś wiem, że mędrzec wiedział co mówi. Niestety. I każdy kto przeszedł drogę od zera do „nastu” lat przyzna mu rację.

Bo maluszki nie tylko robią grzecznie w pieluszki, ale potrafią przygotować w metrowym jelicie taką kupę, której nie utrzymał by z tuzin pampersów. Umieją też z precyzją laserowego celownika siknąć prosto w oko. Lubią sobie dobrze zjeść by potem zdrowo popłakać bo jeszcze głodne albo kolka jakaś się przyplątała.  To te małe. Bo te duże kiedy już nabędą  umiejętność chodzenia – co zawsze wzbudza szalony zachwyt mamy, taty, babci, dziadka, cioci, kuzynek i sąsiadek itd potrafią bez skrupułów przyrżnąć  w to i owo, zedrzeć kolano, zjeść pająka czy wypić rozpuszczalnik.

Ale to nic. Nic. Betka. Łatwizna. Żadne wyzwanie. Bo zawsze można złapać za szelki i przyciągnąć do siebie. Przytulić, przemyć mokrą chusteczką, dać ciacho albo przykleić plasterek. Maluch nie ucieknie. Nie zrobi tego bo wie, że w ramionach czy na kolanach mamy czy taty będzie mu najlepiej. Najlepiej na świecie.

Z tym, który wiek ma już dwucyfrowy sprawa jest inna. On wie, że najlepiej na świecie będzie mu tam gdzie on wskaże, że mu będzie najlepiej. Sam wskaże.  Samodzielnie. Znaczy – pomoc jakakolwiek jest zbędna. Plaster („nie plasterek Tatooooo”) sam sobie przyklei, ciacho może i zje, ale wolałby co innego. I jeśli któremuś z nas potrzebna jest chusteczka to wyłącznie rodzicom. Żeby otrzeć pot z czoła albo pianę z ust.

No i zawsze ma coś do powiedzenia.  

I zawsze ma kurde rację – nawet gdy jej nie ma.

I zawsze musi mieć ostatnie słowo.  

A jak nie nic nie powie to mruknie coś pod nosem.  A jak nie ma odpowiedniego ostatniego słowa i mruczeć mu się znudziło to minę zrobi. A jak nic z tego nie zrobi to zamknie się w pokoju i słuchawki na uszy założy, żeby taty i mamy nie słyszeć.

I tego się boje naprawdę.  Tych zamkniętych drzwi. Do pokoju i do siebie. Tych słów odbijających się od ściany, mojego walenia głową w mur bez skutku. Zaryglowania, którego nie pojmę, niedopuszczenia jakiego nie ścierpię. Ciszy dla mnie –potoku słów dla kogoś innego – koleżanki, kolegi, facebooka.


Pewnie spróbuję pociągnąć za szelki, raz czy drugi. Może nawet sto razy pociągnę ufając swojej sile i wierząc, że go przyciągnę. I raczej mi się uda choć któregoś dnia za szelki trzymać będzie ktoś inny.

2 komentarze:

  1. Będę kibicował :-)
    I proszę o rewizytę co dwa tygodnie:
    POLISH-SWOJ-POLISH.blogspot.com
    Pozdrawiam :-)
    a.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naturalnie :) Dzięki i do zobaczenia, usłyszenia, przeczytania :)

      Usuń