Potok swobodnych myśli i zaproszenie do rozmowy. Trochę na wesoło, trochę na poważnie, ale przede wszystkim szczerze. O wielkich sprawach Małych Ludzi z męskiego, a dokładniej tatowego punktu widzenia.

piątek, 21 sierpnia 2015

Trudna lekcja Clinta Eastwood'a.


Lubię oglądać Clinta Eastwooda. Zawsze lubiłem. W kapeluszu, konno, z lassem, w samochodzie czy na motocyklu - nie ma znaczenia w co się ubierze i na co wsiądzie zawsze jest taki sam - sprawiedliwy, honorowy, prawy i szlachetny. Eastwood aktor - to siła i męstwo - Eastwood reżyser - to często delikatność, subtelność i wrażliwość.

Zrobił Pan Eastwood któregoś dnia taki film, dzięki któremu poznałem granice własnej wytrzymałości i odporności na ponurą treść, ściskające za gardło emocje i ogrom tragedii.

Do dziś nie wiem czy Pan Eastwood mnie uszkodził czy uleczył.

Chodzi o film "Oszukana" z Angeliną Jolie w roli matki, której porwano syna. Po jakimś czasie policja go odnajduje, ale okazuje się, że to nie ten chłopiec. Film jest na faktach, opowiada historię, która wydarzyła się w latach trzydziestych w Stanach Zjednoczonych. I jest w nim scena, która sercu każe stanąć a potem przełamać się na pół. Scena, która rozkazuje ciału zastygnąć i milczeć. Scena, która wszystko zmienia.

https://www.youtube.com/watch?v=gtKp8oxOzAU

Patrzę choć nie chcę. Widzę choć odwracam wzrok. Wszystko słyszę, wszystko czuję. Namacalny ból, niemy krzyk, wielka rozpacz.

Od tamtego czasu nie potrafię oglądać filmów, w których dzieciom dzieje się krzywda. Źle znoszę nawet małą łzę. Oczywiście wiem, że czasem bywam ofiarą emocjonalnej manipulacji, ale nie umiem sterować własnym systemem odpornościowym. Nie zwolnię na siłę uderzeń serca, nie powstrzymam gęsiej skórki, źrenice same się nie zmniejszą...

Film powstał w 2008 roku, Starszy Brat miał wtedy 3 lata. W każdym z tych małych, tragicznych bohaterów widziałem wtedy Jego twarz. Czułem odpowiedzialność i własną klęskę. Nie mogłem się uwolnić od myśli, że zawiodłem, nie potrafiłem odizolować bólu. I tak mi zostało. Porażki małych ludzi na dużym ekranie są moimi porażkami, tracę z nimi rodziców, zdobywam przyjaciół, przeżywam miłosne uniesienia, przegrywam, wygrywam, umieram i żyję pełnią życia. Gdy byłem młodszy a dzieci istniały wyłącznie w planach takie filmy zostawały w głowie znacznie krócej, właściwie znikały z pamięci krótko po napisach końcowych. Dziś to nie takie proste.

Bycie ojcem wszystko zmienia. Brzdąc i Starszy Brat swoją niewinnością, naturalnością i spontanicznością docierają tam, gdzie żaden znany mi dorosły nie ma wstępu. Odkrywając siebie zmieniają mnie - w pewnym sensie nawet mnie nawracają. Współodczuwanie, miękkość, delikatność a przede wszystkim wrażliwość powracają naturalnie, płynnie i po cichu, odrywając kawałek po kawałku elementy męskiego pancerza. Mały Świat staje się dla mnie bliższy a losy dzieci - nawet tych obcych są dla mnie ważne.

Piszę o tym wszystkim ponieważ wciąż czuję się przetrącony po wydarzeniach w Kamiennej Górze. Nigdy nie zrozumiem totalnego bezsensu tej zbrodni i traumy, którą z sobą niesie. Nie wiem co bym zrobił będąc na miejscu zrozpaczonych rodziców, nie potrafię wyobrazić sobie najbliższego dnia, miesiąca, nowego roku szkolnego, świąt.

Nigdy też nie pojmę czym kierowali się ludzie z jednego z tabloidów publikując na pierwszej stronie zdjęcie umierającego, niewinnego dziecka.  Są rzeczy do których wciąż brakuje mi wyobraźni. I nie zmieni tego żaden film.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz