Potok swobodnych myśli i zaproszenie do rozmowy. Trochę na wesoło, trochę na poważnie, ale przede wszystkim szczerze. O wielkich sprawach Małych Ludzi z męskiego, a dokładniej tatowego punktu widzenia.

poniedziałek, 30 listopada 2015

Morda w kubeł.


Kilka dni temu poszedłem na szkolny turniej koszykówki. Duża, piękna hala, cztery zespoły  z okolicy a do zgarnięcie tytuł najlepszego w gminie. Chyba.

Iść chciałem bardzo, wręcz musiałem, bo w jednej z drużyn na pozycji bliżej nieokreślonej gra Starszy Brat. Duży jest jak na swoje 10 lat(162 cm), więc niespełniony koszykarsko ojciec  wiąże z nim spore nadzieje.

Tłoku udało się uniknąć bo z rodziców blisko pięćdziesięciu chłopców byłem sam. Zająłem miejsce na balkonie i sobie patrzę. Najpierw na rozgrzewkę bez ładu i składu. Chłopaki krążą jak komety po orbicie byle jak i byle gdzie. Trafiają wszędzie i we wszystko tylko nie do kosza. Nikt im niczego nie tłumaczy, nikt nie pilnuje. Kiedy dzieci się "rozgrzewają" wuefiści-trenerzy są zajęci miłą rozmową. 
Dobra, nie czepiaj się panie idealny - karcę się w myślach i czekam na pierwszy gwizdek.

Gramy.

Na boisku nie ma jeszcze Starszego Brata wiec z przyjemnością i bez stresu patrze sobie na "Jedenastkę". Szybki, sprawny i sprytny chłopak, wyróżnia się bardzo. Przebojem wdziera się pod kosz i zdobywa punkty. Obrońcy są bezradni. Zwłaszcza jeden - ogrywany niemiłosiernie. Gołym okiem widać, że brakuje mu koordynacji, wyczucia i refleksu, ale chęci i serce do walki ma ogromne. Za mało. W pewnym momencie na parkiet wpada rozjuszona, czerwona jak brykiet na niedzielnym grillu pani Psor w obcisłym różowym sweterku i zdmuchuje chłopca z parkietu.
" Co ty robisz?!!! Jak bronisz?!!! Co to ma być?! Jak się ustawiasz?! Graj! Rób coś! Do roboty się weź!!!" - energetycznie, konstruktywnie i indywidualnie. Cholera!

Skóra mi ścierpła, na dół się rwałem, krzyknąć z trybun już miałem ale w porę się w język ugryzłem. Nie tak się to załatwia!  Nie można!  Nie wolno!  Bo gdy grają dzieci to morda w kubeł. MORDA W KUBEŁ.

Widzieliście to?

https://www.youtube.com/watch?v=ZmFvefT8Z_I

Tak, mnie też czasem ponosi, też bym coś zrobił inaczej, rzucił jakąś złotą myśl, pokierował, pouczył i do pionu postawił, ale wtedy gdy ochota taka nachodzi frustruję się wewnętrznie, zalewam ołowiem i trzymam mordę w kuble. A jeśli zdarza mi się wychylić na chwilę i złorzeczyć na początkującego koszykarza to wypalam się żywym ogniem aż popiół zostanie. Szczęście całe, że niejaki Feniks dał przykład jak się z tego popiołu do życia przywrócić.

Dzieci zawsze dają z siebie więcej niż mogą, nie spotkałem jeszcze takiego, które by grało na pół gwizdka. Ale my, dorośli widzimy to przecież inaczej, wyraźniej, dosadniej i bez znieczulenia.
Widzimy wszystko lepiej. Ostrzej.

My, mistrzowie dryblingów, zdobywcy złotych piłek, mistrzowie świata, gwiazdy Serie A, La Liga czy Ekstraklasy. Koledzy Messiego, kumple Neymara, przyjaciele Lewego. Taktycy i technicy a przede wszystkim praktycy. Jeszcze nie tak dawno mogliśmy mieć świat u stóp, ale wybraliśmy na stopach...kapcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz